Le Gosse Wrocław

Miejsce obowiązkowe do odwiedzenia. Nie zawiedziesz się. Praktycznie nie ma pozycji w menu, która by mi nie smakowała. Wspaniałe miejsce na randkę jak i spotkanie biznesowe. Polecam i będę wracać.

Świętowaliśmy jubileusz taty w tej restauracji. Udało się wcześniej wszystko ustalić z administracją, która bardzo pomogła w organizacji. Wszystko wyszło super! Dania były wykwintne, a sposób podania naprawdę robił wrażenie. Szczególnie zachwyciło nas danie z wątróbką, sałatka z kaczką, sernik rozpływający się w ustach i przepyszne cannoli (ta wersja smakowała nam nawet bardziej niż tradycyjna na Sycylii). Obsługa była bardzo miła, a kelnerka, która nas obsługiwała, była wyjątkowo uprzejma i troskliwa. Krótko mówiąc, gorąco polecam! Na pewno wrócę na brunch.

Świetne miejsce na kulinarnej mapie Wrocławia. Elegancko, ale bez nadęcia. Jedzonko przepyszne, obsługa przewspaniała - szczególne podziękowania dla Pana Ilii, który wspaniale zaopiekował się mną i chłopakiem, idealnie doradził w wyborze dań i wina, a przy okazji zarażał swoim uśmiechem i entuzjazmem ❤️ Był to mój pierwszy raz w Le Gosse - ale z pewnością nie ostatni 🖤

Przyjemne i przytulne miejsce. Pan na wejściu z radiowym głosem bardzo ładnie przywitał, usadził przy stoliku, od razu poinformował czego zamówić w tym momencie nie można. Obsługa miła, rzetelna. W restauracja rzeczywiście odczuwa się klimat Francji z czasów XIX wieku, ubrania kelnerów też do tego nawiązują. Zamówione Przegrzebki z trzech odsłonach były dobre, najbardziej mi przypadły do gustu te w stylu azjatyckim - fajnie orzeźwiające i ciekawe w smaku. U męża był tuńczyk i ziemniaczany gratin - bardzo dobre. Na deser naleśniki - też pyszne, wykąpane w soku pomarańczowym z masłem. Herbata Oolung skradła moje serce- dokładnie ten sam smak jak w londyńskiej herbaciarni 🥰 Przy otwartej kuchni wcale nie czuć zapachu przygotowywanego jedzenia - to jest ogromny plus, ubrania nie były prześmiedzone jak w wielu innych restauracjach takiego segmentu cenowego. Ceny i menu podane są na stronie restauracji. Moim zdaniem w tym przypadku z ceną idzie w parze i jakość 🩷 Na pewno będziemy wracać po kolejne pyszności 😊

Dania z truflą były mało wyraziste, co jest dość nietypowe przy takim produkcie. Pomysł polania masłem chrupiącego sznycla też był zaskakujący, ponieważ wszystko rozmokło, a całość miała rybny posmak, ale w ten nieprzyjemny sposób. Smakowała mi zupa cebulowa, aczkolwiek wolałabym żeby tost podany był obok, aby nie nasiąkał od razu wywarem. W moje gusta wpisały się „cannoli”, jednak jest to mocno naciągana nazwa, to po prostu mini rożki przypominające rurki z kremem z dzieciństwa. Wnętrze bardzo mi się podobało, 3 sale o eleganckim, odmiennym wystroju, chociaż stoliki postawione są zdecydowanie zbyt blisko siebie

Obsługa była dobra, nie mam zarzutów. Znają polski i potrafią wytłumaczyć menu po polsku. Smaczne jedzenie i troche wysokie ceny za niektóre pozycje. Za to zabieram 1 gwiazdkę. Porcje mogły by być większe. Kaczka jest bestsellerem i rozpływa się w ustach. Aperol bezalkoholowy super, smakował jak klasyk, objętościowo to mało, więcej lodu. Ale smacznie.

wybrałem się tutaj na niedzielne śniadanie, na samym wejściu z uśmiechem na twarzy wita obsługa!:) Jedzenie przepyszne, śniadanie fitness doskonałe i świetnie zaserwowane! Obsługa dba o wszelkie detale, dolewana woda do szklanki, troska o klienta na najwyższym poziomie! Deser włączony do śniadania idealnie podsumował tą wizytę. ;)

W takich miejscach kryją się tajemnice, skarby do odkrywania. Wpadliśmy, przechodząc mimo, na kawę, kieliszek wina. To za mało, by rozwijać skrzydła w opiniach, lecz wystarczająco, by docenić to, co czeka na gości. Przytulny lokal, ze smaczkami w wystroju, dostrzeganymi wraz z upływającym czasem. Przemiła, życzliwa, obsługa opiekująca się gośćmi. Siła młodości! Karta odkrywa kolejne potencjalne lądy do odwiedzenia, piszę to z pewną świadomą przesadą, bo tylko czytając menu Le Goose, obcuje się z przygodą. Znać od razu, że smak tkwi w detalach zestawianych składników. Festiwal smaków. Aż żal, że tym razem tylko sernik szefa :) Wyśmienity, łączący baskijski z nowojorskim. Warto zajrzeć, posmakować choćby samego bycia.

Wystrój i klimat super, fajne koktajle, i miła obsługa – niestety jedzenie nas rozczarowało. Mój partner zamówił foie gras pate i wątróbkę poleconą przez kelnera, ja natomiast tatara z łososia i tuńczyka z gratin. Zamówiliśmy też tartę tatin i tris czekoladowe z sorbetem. Na plus ziemniaczane gratin i tarta tatin. Na minus - tuńczyk (był wysuszony) oraz tris czekoladowe. Reszta ok, ale bez fajerwerków smakowych. Niestety wieczór skończył się zatruciem pokarmowym mojego partnera. Mam nadzieję, że miejsce się poprawi, bo ma potencjał, ale na razie 3 gwiazdki

Wizyta w restauracji w ramach restaurant week. Przystawki były bardzo dobre, w obu można było coś dla siebie znaleźć. Jednak gwiazdą kolacji był ozor wołowy, którego sposób podania, kompozycja oraz miękkość były na kosmicznym poziomie. Eksplozja smaku. Zasłyszeliśmy, że od listopada ma się znaleźć w menu, więc na pewno na niego wrócimy 😊 Na zamknięcie podane oba desery bardzo smaczne, aczkolwiek sernik yuzu skradł Nasze serca. Pozdrawiamy restaurację i dziękujemy za przepyszne jedzenie oraz miłą obsługę:)