U Gruzina

Wizyta w niedzielne popołudnie, ze względu ma spory ruch, wymagała okolo 15 minutowego oczekiwania na stolik. Później, już nie było takiej potrzeby. Lokal klimatyczny z kilkoma stolikami, latem mamy równie do wyboru stoliki w zewnętrznym ogródku. Jedzenie bardzo smaczne, serwowane mega gorące :-) Chinkali słusznych rozmiarów, chociaż jak na mój gust mogłoby mieć trochę więcej kolendry, ale to zapewne sprawa indywidualnych upodobań. Adzarskie pikantne i gorące. Do picia możemy wybrać lane czeskie piwo, butelkowane gruzińskie, kilka rodzajów win. Dla osób unikających %, bogaty wybór napojów bezalkoholowych, albo serwowanych o tej porze roku kilku rozgrzewających herbat.

Bardzo miłe i przytulne miejsce z bardzo dobrą kawą i jeszcze lepszym jedzeniem. Chinkali bardzo dobre, mięciutkie ciasto, aromatycznymi rosołem oraz kremowe i delikatne mięsne nadzienie. Po prostu super. Bardzo duże i pożywne porcje. No i oczywiście słynna gruzińska oranżada.

Było to moje pierwsze doświadczenie z kuchnią gruzińską, restauracja klimatyczna, obsługa miła, dania szybko podane, wzięłyśmy dużo dań dla różnorodności próbowania. Wszystko bardzo ładnie podane, świeże, jednak nie do końca potrafię ocenić dania smakowo, gdyż nie są to "moje" smaki, niemniej jednak fajnie było tutaj przyjść i wytestować nowości dla mojego podniebienia. Najlepsza była zupa, dość pikantna, wyrazista, smakowała mi, sałatka również dobra. Myślę, że dla fana gruzińskich smaków jest to dobre miejsce na pyszny obiad, będę polecać tą miejscówkę innym ;)

Klimatyczna restauracja znajdująca się pod torami kolejowymi i co chwilę słychać jak przejeżdża pociąg nad naszymi głowami, dodaje to dodatkowego klimatu. Na miejscu spotykamy się z kuchnią gruzińską, smaczne dania i autentyczne produkty importowane prosto z Gruzji. Na pewno bardzo dobry stosunek jakości do ceny dań, choć dodatków mały sos czosnkowy za 4 zł w mojej ocenie powinien być już wliczony w cenę dania.

Niedziela wieczór. Obsługa jest sprawna i miła. Dania podane dość szybko. Dania są ciekawe i nie wiem jak powinny smakować bo nigdy nie byłem w Gruzji, ale dla mnie rosół z pierogów trochę za bardzo doprawiony, a boczek w dużym pierogu z pieca bardzo słony. Ogólnie jednak mile doświadczenie.

Pyszne . Zjadłam bakłażana z pastą orzechową i ziarnami granatu oraz zupę z wołowiną ( lekko pikantna ) i z ciepłą bułeczką z masłem.., to było smakowite , a zaproponowana lampka wina Tirosmani półwytrawnego świetnie dopełniła menu . Dzięki

Piękne, bardzo przyjemne miejsce. Bardzo dobre jedzenie. Miodownik pierwsza klasa

Chcieliśmy dziś zjeść chaczapuri jak kiedyś na Rynku które było wyśmienite a więc po opiniach trafiliśmy tutaj a więc lokal nawet nie najgorszy choć trochę kurzu się rzucało w oczy. Obsługa miła młoda dziewczyna co do jedzenia no trochę ewidentnie za słone po cały daniu na koniec czujesz sól nic więcej a więc no Trochę mniej soli będzie bomba cenowo ok także można wpaść spróbować.

Jeśli chodzi o jedzenie to jest bardzo dobre, ale jeśli chodzi o kawę to niestety dużo pozostawia do życzenia. Poprosiłam o latte, a niestety była to kawa z zimnym mlekiem, a nie latte, o które prosiłam 🙁 Zgłosiłam problem, ale niestety to nie mogło. Chciałam wypić pyszne latte, a dostałam zimną kawę. Poniżej zdjęcie kawy, która nie jest latte.

Jedzenie całkiem smaczne choć zastanawiające jest to dlaczego dania mięsne wszystkie były na ostro. Co do wystroju to jest ok ale widziałam bardziej gruzińskie. Niestety trafiliśmy na bardzo słaba obsługę. Dziewczyna kelnerka nie potrafila absolutnie nic doradzić. Na każde pytanie mówiła zdawkowe: to zależy - i na tym kończyła swą wypowiedź. Na pytanie o lemoniadę nie powiedziała, że to oryginalna gruzińska, i że dlatego jest w butelce-pewnie zamowilibyśmy więcej. Nic nie poleciła. Nie doradziła co dobrego można podać dziecku. Kelnerka jakby obrażona była. Przynoszone talerze prawie rzuciła na stół, a szklanki popychała po stole by dotarły do gości siedzących przy stole. Wypadło bardzo nieelegancko i nieprofesjonalnie. Na koniec, tak od niechcenia zbierała naczynia, że zaczęły jej wypadać z rąk, w efekcie czego, pospadały jej szklanki na podłogę i na stół gdzie siedzieliśmy. Dramat!